środa, 28 listopada 2012

ROZDZIAŁ II "Rozbite szkło"

Siedziałam na łóżku z gitarą w rękach, wpatrując się w przestrzeń. Słońce już zaszło, zrobiło się ciemno, a ja grałam przypadkowe akordy, które - bez względu na to, jak się starałam - przypominały mi muzykę Styles'a.
"Jeszcze rano moje życie było takie pozytywne - wręcz świetne. A teraz? Teraz zniszczyłam wszystko."
I na dodatek to wyłącznie moja wina. Pozwoliłam, żeby znajomość z Harry'm wymknęła się spod kontroli. Nie wystarczy fizyczna wierność wobec Louis'a, zasługiwał także na całkowite oddanie emocjonalne. Przypomniałam sobie wyraz twarzy Harry'ego, kiedy powiedziałam mu, że go nie kocham. Wobec niego także byłam nie fair. Zraniłam wszystkich i teraz ponoszę tego konsekwencje. Myśl, że resztę życia spędzę bez Louis'a, sprawiała mi ból. Wyobraziłam sobie, że widzę go z inną dziewczyną... Że całuję ją tak samo, jak Harry całował dziś mnie... Jęknęłam i przewróciłam się na łóżko, a gitara ześlizgnęła się na podłogę. To byłby koniec świata. Nie mogę na to pozwolić, musi być inne wyjście.
- Miauuu..
Nuta wskoczyła mi na brzuch i zaczęła domagać się pieszczot. Podrapałam ją po brzuchu i uśmiechnęłam się przez łzy.
- Chodź Nutka, pójdziemy coś zjeść.
Zeszłam po schodach i zaczęłam szperać w lodówce. Nagle usłyszałam dźwięk rozbitego szkła. Szybko wpadłam do salonu, gdzie ktoś wybił nam szybę.
- Boże.. To nie może być prawda..
Podniosłam z ziemi kartkę, która była doczepiona do sporego kamienia.
- Louis..
Zadzwoniłam do niego na stacjonarny. Długo nikt się nie odzywał. Chciałam już się rozłączyć, gdy usłyszałam jego głos.
- Ginny, przepraszam, ale nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Potrzebuję czasu.
Mówił do mnie tak ostrym i nieprzyjaznym tonem, że nie mogłam go poznać.
- ONI. MAJĄ. DANIELLE.
Myślałam, że się rozpłaczę. Louis musi mi pomóc. Musi pomóc Dan.
- Co?! Jacy oni? Poczekaj, nigdzie się nie ruszaj, zaraz u Ciebie będę.
Czekanie na Tomma dłużyło się w nieskończoność. Kiedy wszedł do domu i bez żadnego słowa, po prostu mnie przytulił.. poczułam się bezpieczna. Nie ważne, czy to był koleżeński gest, czy też nie. Ważne, że nadal mogłam na niego liczyć.
- A teraz jeszcze raz, wszystko mi opowiedz.
Odsunął się ode mnie i popatrzył w oczy.
- Jacyś hejterzy mają Danielle. Oni jej coś zrobią Louis!
Łzy napłynęły mi do oczu.
- Chodź! Szybko!
Tomlinson bez mrugnięcia okiem wziął mnie za rękę i poprowadził do samochodu.
Jazda w miejsce, gdzie ci psychole uwięzili Danielle trwała wieczność. Po drodze zajechaliśmy po Liam'a. Gdy zobaczyłam jego twarz, kiedy dowiedział się co z Dan, myślałam, że pęknie mi serce. Nigdy jej nie zapomnę.. Wiedziałam, że nadal ją kocha.
_______________

Policja. Strzały. Związana Danielle. Krzyki. Myśl, że gdybyśmy przyjechali 10 minut później, Dan by już nie żyła...
Teraz, gdy patrzyłam na nią i Liam'a wiedziałam, że są dla siebie stworzeni. Wrócą do siebie. To jest pewne. Liam spoglądał na nią z taką troską i czułością.. Nie mogłam się na nich dłużej patrzyć.
Poszłam w stronę samochodu Louis'a. Siedział już w środku, lecz gdy zobaczył, że idę, wyszedł i stanął naprzeciw mnie.
Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Pierwsza opuściłam wzrok. Złapał mnie za podbródek, jeszcze raz zajrzałam mu w oczy. Niebieskie jak morze. Zaczęłam tonąć w jego wzroku... Tak, on musi być tym jedynym. Szkoda tylko, że nim nie będzie..
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć. Jakoś się wytłumaczyć.
- Cii.. Nie mów nic.
Powiedział cicho.

Otworzyłam oczy ze zdumienia, gdy dotknął mojego policzka.
- Kocham Cię i żaden idiota tego nie zmieni. Nie mogę wymazać Cię tak po prostu ze swojego życia. Nie chcę..
Zaschło mi w gardle. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Ja..
Nie zdążyłam dokończyć, bo Louis zamknął mi usta pocałunkiem.
Poczułam się jak dawniej. Jakbyśmy cofnęli się osiem miesięcy do tyłu. Pamiętam ten dzień, jak żaden inny.

Był zimny styczniowy wieczór, a my byliśmy w parku. Zaczęliśmy rzucać się śniegiem. Nagle Louis przewrócił się, dostając ode mnie śnieżką w twarz. Myślałam, że coś mu się stało. Podeszłam chcąc sprawdzić co z nim, a on złapał mnie za ramiona i pociągnął na ziemię.
- Louis!!!
Próbowałam na niego nakrzyczeć, ale zamiast tego wybuchnęłam śmiechem. Wtedy właśnie pierwszy raz mnie pocałował..
Ciepło rozeszło się po całym moim ciele, zadrżałam od jego dotyku.
Oparłam się o maskę samochodu. Nie wiem ile się całowaliśmy. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie. Jestem tylko ja i on.
"A co z Harry'm?" Przemknęła mi przez chwilę ta myśl.
"Czekam na Ciebie." Usłyszałam w głowie jego głos. "I zawsze będę."

poniedziałek, 26 listopada 2012

ROZDZIAŁ I "Po prostu mnie kochaj!"

-Pójdziemy razem?
Wyrwał mnie z zamyślenia znajomy głos.Harry? Tak, to on. Idziemy po uliczkach Holmes Chapel trzymając się za ręce.
-Słucham?
Pytam zdezorientowana.
-Pytałem się,czy pójdziesz ze mną na imprezę do Niall'a, ale widzę,że myślami jesteś gdzie indziej. Stało się coś? Wydajesz się być smutna.
Hazza miał naprawdę zatroskaną minę. Przez moment miałam ochotę powiedzieć: "Wszystko w porządku. Stęskniłam się za tobą, wiesz?" I po prostu podejść, wtulić się w niego i zapomnieć o wszystkim. Nie. Lepiej mieć to już z głowy.
-Słuchaj Harry, musimy pogadać...
Zaczęłam, próbując nie patrzeć na niego. On jednak uchwycił mój podbródek i uniósł do góry, tak aby mój wzrok spotkał się z jego wzrokiem.
-Wiedziałem,że coś jest nie tak. Czy to przeze mnie?
Spytał i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Nie, ty nic nie zrobiłeś!... Tylko...Ja...
"Dziewczyno,co ty robisz? Jeśli teraz mu tego nie powiesz, będzie jeszcze gorzej!"-skarciłam w duchu samą siebie. "Racja,zacznijmy jeszcze raz." Wzięłam głęboki wdech i wyrzuciłam to z siebie.
-Chociaż właściwie to tak...Myślałam nad tym długo i uznałam,że nie powinniśmy się już dłużej spotykać. Mam chłopaka w Londynie, który mnie kocha i zrozum,że to naprawdę nie ma sensu...
Dostrzegłam na jego twarzy ból,zdziwienie,złość,smutek i jeszcze więcej uczuć, których nie umiałam odczytać. Nie chcąc patrzeć na niego dłużej, gdyż i mnie sprawiało to niesamowite cierpienie, próbowałam odejść. On jednak chwycił mnie za rękę i obrócił tak szybko,że oparłam się o jego klatkę piersiową. Nie próbował mnie objąć,tylko trzymał za ręce tak,że nie mogłam się ruszyć.
-Naprawdę? Powiedz mi,że mnie nie kochasz.
Poruszyłam ustami,ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
-Powiedz mi!
Zażądał.
-Powiedz mi,że potrzebujesz w swoim życiu tylko Louis'a...
Dodał i przysunął się tak blisko,że czułam jego oddech na twarzy.
-Że nigdy nie myślisz o mnie, kiedy z nim jesteś. Że nie marzysz o mnie tak, jak ja marzę o tobie. No,powiedz,że mnie nie kochasz!
Popatrzyłam na niego z rozpaczą. Zaschło mi w gardle i w ustach, a słowa,które próbowałam z siebie wydobyć, utknęły gdzieś głęboko.
-Nawet nie potrafisz tego powiedzieć.
Przyciągnął mnie do siebie.
-Więc kochaj mnie Ginny. Po prostu mnie kochaj!
Na jego twarzy dostrzegłam pragnienie, z którym nie byłam w stanie sobie poradzić. Nie mogę go zostawić.Nie teraz. Dlaczego nie potrafię lepiej ukrywać swoich uczuć? Dlaczego ciągle tu wracam, chociaż powinnam siedzieć w domu? Jemu sprawia to większy ból niż mi. To nie może być miłość.Miłość jest pozbawiona egoizmu.
Teraz albo nigdy...
-Nie kocham cię.
Szepnęłam,niemal zmieniając zdanie,kiedy poczułam na szyi jego usta.
-Owszem, kochasz mnie.
Powiedział cicho.
-Nie.
Powiedziałam głośniej. Wreszcie dojrzałam do tego,co muszę zrobić.Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i odsunęłam go stanowczo.
-Nie kocham cię. Muszę wracać. A ty nie idź za mną.
Odwróciłam się,bojąc się,że za chwilę zmienie zdanie.
-Ginny...
-Nie! Powiedziałam,że cię nie kocham.Ja...prawie w ogóle cię nie znam.Kilka wspólnie spędzonych popołudni-to nie jest miłość!
Mówiłam. Harry musi zrozumieć,że nie ma nadziei na wspólną przyszłość, tak będzie dla niego lepiej.
-Jadę do Louis'a.
Dodałam, wyciągając ciężką amunicję.
Odwróciłam się,żeby nie widzieć jego reakcji: nie byłam pewna czy ją zniesie.
Ruszyłam w stronę przystanku,spodziewając się,że Harry zostanie w tyle. Ale doszłam już prawie na miejsce, a on nadal był za moimi plecami.
-Nie idź za mną.
Syknęłam.
-Nie masz prawa mną rządzić.
Odparł oschle.
Nagle zza rogu wyłonił się samochód Louis'a. Wzrok Lou padł na mnie a...sekundę później chłopak dostrzegł Harry'ego. Popatrzył na mnie jeszcze raz, jego wzrok był jednocześnie zraniony i oskarżycielski.
-Louis!
Zawołałam i puściłam się biegiem.
Harry gwałtownie chwycił mnie za nadgarstek. Przyciągnął do siebie i zanim zdążyłam zaprotestować, dotknął ustami moich warg, całując mocno,z namiętnością,która zwaliła mnie z nóg na kilka sekund.
Kiedy go w końcu odepchnęłam, spojrzałam na Louis'a z nadzieją,że tego nie widział.
Tomlinson stał i patrzył prosto na nas.
Przez chwilę Louis i Harry mierzyli się wzrokiem.
Styles nadal trzymał mnie za rękę, wyszarpnęłam się z jego uścisku.
-Idź sobie.
Powiedziałam.
-Masz natychmiast odejść.
Dodałam drżącym głosem.
-Nie żartuję. Idź sobie!
Wrzasnęłam.
Harry wpatrywał się we mnie z zaciśniętymi zębami. Z trudem spoglądałam mu w oczy-widziałam w nich, jak bardzo czuje się zdradzony. Patrzył na mnie badawczo, jakby szukał najmniejszego znaku,że to nieprawda.Iskry nadziei,która nigdy nie wygasała. Nie spuściłam wzroku. Tak będzie lepiej.
Może kiedyś... nie, nie chciałam nawet o tym myśleć. Harry musi odejść. Musi.
"Proszę cię, idź sobie-błagałam w myślach-idź zanim się rozmyślę."
Jakby słysząc moje milczące błaganie, Harry odwrócił się bez słowa, wszedł w jakąś uliczkę i zniknął mi z oczu. Nie potrafiłam przestać wpatrywać się w miejsce, w którym stał jeszcze przed sekundą.Wiedziałam,że muszę się odwrócić: im dłużej będę patrzyć za Hazzą, tym gorsza będzie rozmowa z Louis'em.
Zmusiłam się,żeby opuścić wzrok. Loui już wsiadał do samochodu.
-Louis!
Zawołałam.
-Louis, zaczekaj!
Zatrzymał się,ale nie odwrócił.
-Nie odjeżdżaj, proszę.
-Dlaczego nie?
Zapytał ze wzrokiem utkwionym w siedzenie kierowcy.
-Widziałem co się wydarzyło.
Powiedział, nie patrząc na mnie.
-I mogę sobie tylko wyobrazić to, czego nie widziałem.
-To nie tak.
Szepnęłam.Ogarnęło mnie poczucie winy i wstyd.
-A jak w takim razie? Powiem ci, Ginny, jak to wygląda z mojego punktu widzenia. Okłamałaś mnie i przyjechałaś tu,żeby zobaczyć się z jakimś kolesiem.
-Nie okłamałam cię.
-Nie dosłownie,ale na to wyszło.
Odparł i zacisnął dłonie na klamce.
-Ufałem ci . Zawsze ci ufałem. A to,że nie powiedziałaś mi kłamstwa prosto w oczy, nie znaczy,że nie straciłaś tego zaufania.
Dodał i spojrzał na mnie.
-Wyrwałem się wcześniej z pracy, bo się o ciebie martwiłem. Twoja mama powiedziała,że jesteś u Dan, a kiedy do niej zadzwoniłem, okazało się,że nie ma pojęcia o czym mówię. Wiesz, jaka była moja następna myśl, Ginny ? Że coś ci się stało!
Zawstydzona opuściłam wzrok.
-A potem zdałem sobie sprawę,że jest jedno miejsce do którego mogłaś się udać. Przyjechałem tu,żeby się upewnić czy nic ci nie grozi, i co widzę? Całujesz jakiegoś obcego kolesia!
-Ja go nie całowałam!
Krzyknęłam.
-To on mnie.
Louis milczał, ale mięśnie szczęk poruszały mu się nerwowo.
-Może tym razem.
Powiedział zimnym jak stal głosem.
-Ale sądząc po tym, JAK cię całował, mogę się założyć,że to nie pierwszy raz. No, zaprzecz, Ginny. Powiedz,że się mylę. Słucham.
Wbiłam wzrok w ziemię, potem spojrzałam na samochód i drzewa-wszędzie byle nie w jego oskarżycielskie oczy.
-Wiedziałem. Wiedziałem!
Wsiadł do samochodu,zatrzasnął drzwi i natychmiast ruszył do tyłu. O mały włos by mnie potrącił, gdyż stałam wrośnięta w ziemię i nie byłam w stanie się poruszyć.
Patrzyłam jak odjeżdża, a łzy ciekły mi po twarzy. Obejrzałam się jeszcze w stronę, gdzie poszedł Harry i zaczęłam go wołać. Ale tam też nikogo nie było widać.
Usiadłam pod drzewem, kryjąc zapłakaną twarz w dłoniach. Zasnęłam...

PROLOG

"Czy jest możliwe kochanie dwóch osób jednocześnie?" Pytanie to kłębiło się w mojej głowie już od tygodni. Najgorsze było jednak to,że nie umiałam znaleźć na nie odpowiedzi. "Chyba jestem nienormalna."-było jedynym wytłumaczeniem, które potrafiłam wymyśleć. No bo, czy normalne jest kochanie dwóch chłopców? Spotykanie się z jednym w tajemnicy prze drugim? Nie. Coś głęboko w środku mówiło mi: nie rób tego zranisz i siebie, i ich. A ja to zignorowałam.Myślałam tylko o sobie.

Louis...Przyjaciel z piaskownicy.Inteligentny,z dobrymi manierami,zawsze pomoże. Ideał wszystkich matek.Nie był jednak nudziarzem, jak mogłoby się wydawać.Miał niesamowite poczucie humoru i potrafił rozśmieszyć nawet największego ponuraka. Mój chłopak od ośmiu miesięcy.


Natomiast Harry...Na pierwszy rzut oka: uroczy chłopak z kręconymi włosami i zniewalającym uśmiechem. W dodatku te zielone oczy i łobuzerskie spojrzenie... Lovelas jakich mało. Ciągnęło go do dziewczyn jak Niall'a do żarcia. Zresztą, na nas także działał ten jego urok. Jestem tego najlepszym przykładem. Po bliższym poznaniu Styles'a odkryłam w nim też takie cechy jak: wrażliwość, skromność, romantyczność i pogoda ducha. Z minuty na minutę coraz bardziej się w nim zakochiwałam.


"A jeśli to nie jest miłość? Jeśli to tylko zauroczenie? Co wtedy? Jedno jest pewne, muszę zakończyć tę znajomość, zanim będzie za późno..."